Oficjalna strona poetki Gitty Rutledge Gitta Rutledge.com

SMAK CZEKOLADEK

Ze wzruszeniem czytam wiersze Gitty Rutledge i odnajduję w nich intencje, znaczenia, tęsknoty, prośby do losu, oczekiwania, czułe myśli i odruchy serca. Podczas tej lektury zapominam, że jestem pisarzem i znów staję się czytelnikiem i tylko czytelnikiem, i przypominam sobie wszystkie te zawirowania i drogi uczyć, którymi wędrowałem zachwycony i oczarowany. Wszystko to odżywa, powraca, otacza mnie wspomnieniami i wizjami. A świat wokół jest taki, jaki jest – jedyny, niepowtarzalny, często gorzki, drapieżny, rozczarowujący, a równolegle jest polem jasności, czystości i przejrzystości. Autorka osiągnęła swój cel, bo oswoiła i oczarowała kolejnego czytelnika poezji, w tym przypadku również krytyka literackiego, o ukształtowanej osobowości. Dojrzałe, mądre wiersze o naszych poszukiwaniach, przygodach i konfliktach z przemijaniem, czasem z drugim człowiekiem, z jego ideami i niepokojami, z własną biografią – przekonują o sile i o potrzebie poezji. To zdania pełne symboli, ale też i liryczne notatki, opowieści o uczuciach, brzaskach i zmierzchach, zwierzenia z marzeń zapomnianych i powracających – okrążają nas, otaczają, łączą się tu w znamiennych, a jakże odkrywczych uogólnieniach, w uniwersalnych prawdach o miłości, namiętności, o zmaganiach z samotnością, wszakże „nadzieja umiera ostatnia /zapewne dlatego/ jeszcze żarzy się pogorzelisko”. W zwięzłych, po mistrzowsku skomponowanych opowieściach, świadczących o znacznej wiedzy psychologicznej, fascynuje niezwykła szczerość i otwartość. Ale by do tego doszło, poetka musiała ułożyć się ze samą sobą, musiała zgodzić się na siebie i przyzwyczaić do rytmu własnych kroków, nie zawsze przecież uzasadnionych i racjonalnych.

W takim rozumieniu wiersz staje się dla Gitty Rutledge sposobem wyjaśnienia sensu życia, dokumentem istnienia, formą odpowiedzi na wszystkie te pytania oraz ich słyszalne echa dobiegające z pogmatwanego i skomplikowanego labiryntu naszej współczesnej egzystencji. Miłość w tych pięknych utworach, wciąż obecna i najważniejsza, pozostaje jednak tajemnicą, maską, a raczej maseczką na twarzy damy, uczuciem wyjawionym, lecz niedopowiedzianym, o nieuchwytnym jakby zamglonym rysunku. I to jest w wierszu Gitty Rutledge nowe. Przemilczenie, ściszenie głosu, powstrzymanie się przed następnym słowem jakby w obawie, że zburzy delikatną strukturę wyznania – zjawiska te w literaturze do końca nienazwane, tu są wyraźnie obecne. Niewątpliwie zamierzona też jest przejrzystość, komunikatywność – czytelna wewnętrzna dramaturgia tych wierszy. Autorka precyzyjnie prowadzi czytelnika do puenty, często zaskakującej otwartością, wyrazistością, ekspresją. Cel wydaje się więc oczywisty – opowiedzieć o sobie, o poszukiwaniu słów w pełni wyrażających myśli dojrzałej kobiety, o chwilach szczęścia i wiedzy o jego ulotności, o umiejętności rezygnacji, o wolności i emigracji serca. Tym zadaniom została podporządkowana forma… Elegancko ułożone frazy, przezroczysta konstrukcja, zdania komunikatywne, niekiedy aforystyczne mogą zachwycić wrażliwego odbiorcę. Otaczają nas znaki, wcielenia jawne i ukryte, przywoływane postacie od Penelopy po Emilię Plater i Judytę z obrazu Gustawa Klimta. Metafory dopracowane i przystające do naszych wyobrażeń, tak by na długo zostały w pamięci. Rymy, wynikające jakby ze struktury poetyckiego zdania, stają się jego melodyjnym, lecz niedopowiedzianym uzupełnieniem wiersza, nawiązuje częstokroć do form impresyjnych lub balladowych.

Zwierzenia te, bardzo kobiece, wyjątkowo subtelne i delikatne, świadczą o wyjątkowej wrażliwości autorki. Mężczyzna, partner, przyjaciel oceniany jest finezyjnie, często z pobłażliwością lub nutką goryczy jak w znakomitym wierszu pt. Lampa Alladyna: „myślałam…/ jest pełną czaru lampą Alladyna/ był świetlikiem/ o zmroku…”. Przemijanie, pożegnania, dojrzałość osiągnięta w momencie, kiedy przestaje nam być potrzebna, znajomość nieuchronności człowieka losu – dyskretnie towarzyszą przemyśleniom autorki: „i tylko jeden dylemat pozostał/ jak z damy/ na nowo stać się dziewczyną?”. Ponownie czytam ten wiersz i myślę, że Gitta Rutledge, będąc niewątpliwie damą w poezji jest równocześnie niezwykle młodzieńcza w swoich wnikliwych obserwacjach rzeczywistości, w entuzjastycznych spojrzeniach, w porywach serca. Jest w swych dokonaniach doświadczona i dojrzała, przecież dziewczęca, spontaniczna, młodzieńczo szczero… I to już wie, że los przynosi nam zagadki, zachwyty i rozczarowania i że inaczej być nie może… „życie/ to jak pudełko czekoladek/ nigdy nie wiesz/ co ci się trafi…”. Trafność tej subtelnej myśli nie wymaga komentarza.

Andrzej Zaniewski